Pytania
bez odpowiedzi [Asia]
Na co
dzień Krobia jest zwykłym miasteczkiem. I jak każde zwykłe
miasteczko kryje w sobie niezwykłe historie. Na jedną z nich
trafiłam w szarym domu przy rynku.
Znaleziono
go podczas remontu, ma piętnaście czerwonych jak kulki jarzębiny,
paciorków. Na końcu dwa wysłużone medaliki. Pani, która mi go
pokazała, nie pozwoliła go wyrzucić. Chociaż „zostawili go
Niemcy albo Ruski”, którzy podczas ucieczki nocowali w tym domu,
to przecież jest on poświęcony. Malutki różaniec, z ogromną
historią. Próbowałam odczytać starte litery, żeby poznać język,
w którym dawny właściciel się modlił. Dopiero wieczorem, przy
zachodzącym słońcu udało mi się zobaczyć początek napisu, O
Maria ohne, dalej podpowiedział Internet. O Maria ohne sünde
empfangen bitte für uns. A więc Niemcy. Kiedyś w Krobi stał
kościół ewangelicki, a jego historia trwa nadal w pamięci
mieszkańców. Dzisiaj w tym miejscu jest kino. Zastanawiałam się,
jakiego wyznania był dawny właściciel czerwonego różańca.
Tajemnicę udało się rozwiązać dopiero mojej przyjaciółce,
która rozumie niemiecki.
![]() |
Fot. Joanna Urbańska |
Taki różaniec stworzony przez jezuitę z Belgii, Jana Berchmansa,
służy do modlitwy katolikom. Głównie do Niepokalanie Poczętej, o
zachowanie czystości. Jednak to nie jest koniec jego historii, to
dopiero jej początek. Najważniejsze pytania pozostają bez
odpowiedzi. Kim była osoba, która różaniec zgubiła? Skąd go
miała? Co się z nią stało po nocy spędzonej w tym domu? Dokąd
poszła? Jaka jest jej opowieść?
Każdy dom,
każde wnętrze kryje niesamowite opowieści. Nie zdołamy poznać
ich wszystkich. Nie uda nam się rozwiązać zagadek ukrytych za
zamkniętymi drzwiami. Ale to nie powód, żeby przestać ich szukać.
Fot. Alicja Maciejewska |
Biskupiańska
gościnność [Bartek]
Ciężko
nie być zadowolonym z faktu, co się robi w terenie, kiedy
zawiązuje się tak przyjemne i wartościowe kontakty. Nie umiem
inaczej określić tego, że ludzie, którzy w poprzedni czwartek
znali mnie jedynie jako studenta, który zdobył ich numer
telefonu i chce ukraść im kilka godzin z życia,
dziś w każdy możliwy sposób próbują mi pomóc osiągnąć cel.
Nie chodzi też tylko o „odbębnienie” swojego, zrobienie
wywiadów i pojechanie do domu. Przybliżyli mi oni to, jak wygląda
prawdziwa Biskupizna, dzisiejsza, kultywowana przez pasjonatów.
Uświadomili mi to, zabierając mnie na próbę zespołu do Gościńca
Biskupiańskiego w Domachowie, gdzie grając, tańcząc rozmawiając,
częstując lokalnymi przekąskami sprawili, że poczułem
atmosferę, o której oni z takim zaangażowaniem opowiadają. Ciężko
uchwycić to na zdjęciach i filmach, podobnie jak trudno
uchwycić emocje, które czułem przebywając z nimi w tym
miejscu. Podejrzewam, że gdybym zobaczył zespół w pełnej krasie,
w strojach i z instrumentami, grających jedną z kilkuset znanych im
piosenek, zostałbym tam na wiele godzin. Był to mój pierwszy, ale
na pewno nie ostatni kontakt z tym regionem. Atmosferę, którą
wytworzyli członkowie Biskupiańskiego Zespołu Folklorystycznego z
Domachowa i Okolic trzeba zobaczyć, żeby zrozumieć ich fenomen.
Fot. Bartosz Suwiczak |
Fot. Bartosz Suwiczak |
Fot. Anna Siemakowicz |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz