środa, 20 kwietnia 2016

Pytania bez odpowiedzi [Asia]; Biskupiańska gościnność [Bartek]

 
Pytania bez odpowiedzi [Asia]
 
 Na co dzień Krobia jest zwykłym miasteczkiem. I jak każde zwykłe miasteczko kryje w sobie niezwykłe historie. Na jedną z nich trafiłam w szarym domu przy rynku.
 
Znaleziono go podczas remontu, ma piętnaście czerwonych jak kulki jarzębiny, paciorków. Na końcu dwa wysłużone medaliki. Pani, która mi go pokazała, nie pozwoliła go wyrzucić. Chociaż „zostawili go Niemcy albo Ruski”, którzy podczas ucieczki nocowali w tym domu, to przecież jest on poświęcony. Malutki różaniec, z ogromną historią. Próbowałam odczytać starte litery, żeby poznać język, w którym dawny właściciel się modlił. Dopiero wieczorem, przy zachodzącym słońcu udało mi się zobaczyć początek napisu, O Maria ohne, dalej podpowiedział Internet. O Maria ohne sünde empfangen bitte für uns. A więc Niemcy. Kiedyś w Krobi stał kościół ewangelicki, a jego historia trwa nadal w pamięci mieszkańców. Dzisiaj w tym miejscu jest kino. Zastanawiałam się, jakiego wyznania był dawny właściciel czerwonego różańca. Tajemnicę udało się rozwiązać dopiero mojej przyjaciółce, która rozumie niemiecki.
 
Fot. Joanna Urbańska
 
Taki różaniec stworzony przez jezuitę z Belgii, Jana Berchmansa, służy do modlitwy katolikom. Głównie do Niepokalanie Poczętej, o zachowanie czystości. Jednak to nie jest koniec jego historii, to dopiero jej początek. Najważniejsze pytania pozostają bez odpowiedzi. Kim była osoba, która różaniec zgubiła? Skąd go miała? Co się z nią stało po nocy spędzonej w tym domu? Dokąd poszła? Jaka jest jej opowieść?
 
Każdy dom, każde wnętrze kryje niesamowite opowieści. Nie zdołamy poznać ich wszystkich. Nie uda nam się rozwiązać zagadek ukrytych za zamkniętymi drzwiami. Ale to nie powód, żeby przestać ich szukać.
 
Fot. Alicja Maciejewska
 
 
Biskupiańska gościnność [Bartek]
 
 Ciężko nie być zadowolonym z faktu, co się robi w terenie, kiedy zawiązuje się tak przyjemne i wartościowe kontakty. Nie umiem inaczej określić tego, że ludzie, którzy w poprzedni czwartek znali mnie jedynie jako studenta, który zdobył ich numer telefonu i chce ukraść im kilka godzin z życia, dziś w każdy możliwy sposób próbują mi pomóc osiągnąć cel. Nie chodzi też tylko o „odbębnienie” swojego, zrobienie wywiadów i pojechanie do domu. Przybliżyli mi oni to, jak wygląda prawdziwa Biskupizna, dzisiejsza, kultywowana przez pasjonatów. Uświadomili mi to, zabierając mnie na próbę zespołu do Gościńca Biskupiańskiego w Domachowie, gdzie grając, tańcząc rozmawiając, częstując lokalnymi przekąskami sprawili, że poczułem atmosferę, o której oni z takim zaangażowaniem opowiadają. Ciężko uchwycić to na zdjęciach i filmach, podobnie jak trudno uchwycić emocje, które czułem przebywając z nimi w tym miejscu. Podejrzewam, że gdybym zobaczył zespół w pełnej krasie, w strojach i z instrumentami, grających jedną z kilkuset znanych im piosenek, zostałbym tam na wiele godzin. Był to mój pierwszy, ale na pewno nie ostatni kontakt z tym regionem. Atmosferę, którą wytworzyli członkowie Biskupiańskiego Zespołu Folklorystycznego z Domachowa i Okolic trzeba zobaczyć, żeby zrozumieć ich fenomen.
 

Fot. Bartosz Suwiczak
 
Fot. Bartosz Suwiczak
 

Fot. Anna Siemakowicz


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz