W sobotę
pożegnaliśmy się z Krobią i Gostyniem. Po powrocie do Poznania pierwsza rzecz,
którą chyba wszyscy zrobili, to odpoczynek i popołudniowa drzemka. Wieczorem
przyszedł czas na refleksję…
Wydaje się, że
tak, jakby wczoraj – planujemy nasz pobyt w tym małym miasteczku, „wyławiamy”
potencjalnych chętnych do odbycia wywiadu, oraz czynimy inne przygotowania – w domu i na uczelni. Pobyt w Krobi minął
bardzo szybko i można by zapytać: czy to faktycznie już? Tak jak w którymś z
wcześniejszych postów pisała Marcelina, musieliśmy włożyć wiele wysiłku, żeby przekonać do
siebie Krobian, ile „podchodów” musieliśmy zrobić, aby nawiązać jakieś kontakty
z mieszkańcami…
Patrząc jednak
wstecz, mogę śmiało powiedzieć, że udało się nam jednak przekonać do siebie
grono osób. Ba, myślę, że zawiązaliśmy też kilka znajomości. Chcę bardzo
podziękować spotkanym na swojej drodze osobom za okazane wsparcie i pomoc w
trakcie naszych badań w Krobi.
Dziękuję Tym
wszystkim, którzy tak życzliwie nas przyjęli – panu burmistrzowi, jego
współpracownikom, Pani Agnieszce z Centrum Kultury oraz wszystkim mieszkańcom
miasta.
Dziękuję
mieszkańcom za te przegadane godziny, za możliwość wejścia tam, gdzie zwykły
śmiertelnik nie ma na co dzień wstępu, oraz że mogliśmy poznać historie rodzin
i opowieści o miejscowości.
Wielkie
podziękowania należą się też Zbyszkowi, harcmistrzowi, który w każdej chwili
służył nam pomocą, „organizował” kontakty z mieszkańcami, zarażał nas radością
i optymizmem, dzięki czemu stał się naszym „aniołem stróżem”.
Jestem
wdzięczna Krzysztofowi i Gosi (oraz innym członkom zespołu) za pokazanie nam
jak się gra i tańczy na Biskupiźnie.
Dla mnie, osoby
pochodzącej z Południowego Podlasia była to też okazja do poznania innego
regionu Polski – jego zwyczajów, obrzędów, architektury, tradycji. Miałam
okazję przekonać się, że Wielkopolanie są równie gościnni jak Podlasiacy.
Dziś wiem, że
Krobia jest miejscem, do którego zawsze z wielkim sentymentem będę wracać. Nie
tylko myślami, ale też ciałem. Już wkrótce, w maju pojawię się znów, ale tym
razem jako turystka. Tak więc Krobio, do ponownego zobaczenia!
Fot. Anna Siemakowicz |